Nasza pracownia nie znosi próżni, a już w szczególności wystrzega się tej w ekspresie do kawy i w skrzynce ze zleceniami. O ile w pierwszym przypadku trzeba być stale czujnym, by nie dopuścić do całkowitego opróżnienia zbiorniczka młynka, tak problem ciągłości pracy został zażegnany na ponad 5 miesięcy. Na taki okres oszacowane zostało wykonanie opracowania jednej z naszych najbardziej wymagających inwentaryzacji, która na początek zaprowadziła nas aż pod samiuśkie Tatry, hej!

Tym razem za cel obrane zostały trzy stacje kolei linowej prowadzącej na szczyt Kasprowego Wierchu, gdzie rozpościera się jeden z najbardziej malowniczych, tatrzańskich widoków.

Blisko 650 km trasa dzieląca nasze położone w sercu Mazur biuro, a Zakopane, choć fizycznie dała się we znaki, tylko wzmogła BIM-owski apetyt ekipy skanującej. Wyjątkowa misja wymagała solidnego zaplecza technicznego, w związku z czym pięcioosobowa załoga została wyposażona w trzy skanery ( 2x Trimble TX8 oraz X7). Dodatkowo do uwiecznienia pełnego obrazu skanowanych obiektów poza standardowymi aparatami fotograficznymi wykorzystano również drony, które utrwaliły widoki połaci dachowych oraz trudno dostępnych elementów elewacji. Przy pierwszej, dolnej stacji w Kuźnicach oraz stacji pośredniej w Dolinie Goryczkowej naloty wykonano za pomocą DJI Phantom 4 Pro oraz Yuneec h520. Jednakże wraz ze wzrostem wysokości, na jakich przyszło pracować naszej ekipie, rosły również wymagania jakie stawiała górska przyroda i klimat. Jako prawdziwy rywal zaprezentował się słynny wiatr halny, przez który niemożliwe było użycie Phantoma. Niewystarczający okazał się również 6-cio wirnikowy Yuneec, lecz jak na prawdziwych profesjonalistów przystało, byliśmy przygotowani i na taki scenariusz. Do pojedynku wystawiony został prawdziwy killer wśród dronów, nasz as z rękawa – Matrice 300 RTK, który swoją drogą stał się nie mniejszą atrakcją niż sam szczyt Kasprowego dla obecnych w tamtej chwili zwiedzających. W cieniu walki odwiecznych tatrzańskich wiatrów ze współczesną myślą technologiczną, swój cichy, choć nie mniej wymagający bój toczyła drużyna skanująca, która zmuszona była niczym kozice poruszać się po skalistym terenie w celu dokonania pomiarów. Będący pod wrażeniem sprawności i kultury prowadzonych pomiarów, zleceniodawca zdecydował się na zwiększenie zakresu prac o dodatkowe dwa mniejsze budynki oraz teren wokół pierwszej i trzeciej stacji kolei. Cztery dni zaciętej walki dały efekt w postaci 1329 stacji skanowania i ponad 112 GB zdjęć. Ponadto na każdej ze stacji zostały umieszczone po trzy tarczki, które stanowiły punkty odniesienia geodezyjnego.

Bogatsi o wspomnienia górskich krajobrazów i pełne dyski danych, rozpoczęliśmy prace nad cyfrowym odtworzeniem blisko stuletnich budynków. Kolejnym etapem w tym procesie było połączenie zebranych chmur punktów i przygotowanie ich do dalszej pracy. Tu sporo wysiłku nasi pracownicy włożyli w oczyszczenie skanów z obrazu turystów. Niestety, ze względu na ciągłość ruchu klientów kolejki niemożliwe było tymczasowe zamknięcie obszarów im dostępnych. Jednak każda kolejna przeciwność z jaką przychodzi się zmierzyć, tylko podnosi rangę projektu. W trakcie tworzenia modelu, istotny okazał się problem nieregularności ścian, który wynikał ze zróżnicowania kamieni użytych do ich budowy. Aby model powstał należało zatem pójść na pewne ustępstwa i zwiększyć margines błędu w tym aspekcie konstrukcji. To był jednak jedynie wierzchołek góry lodowej, która swymi rozmiarami niepodważalnie wygrałaby casting do nowej części Titanica. Zmienna grubość ścian, odchylenia od pionu czy brak kątów przysporzyły naszej ekipie kilku nowych, siwych włosów. Po pracowni jak echo krążyło wciąż: krzywo, krzywo, krzywo. Choć do tej pory bliżej temu opisowi do scenariusza horroru, to nie zabrakło i pozytywów. Przy tym projekcie mieliśmy okazję wykorzystać wygenerowany za pomocą wdrażanego oprogramowania Reality Capture fotogrametryczny model opracowywanych budynków. Powstały na podstawie połączonych zdjęć naziemnych oraz nalotów z powietrza dał możliwość na wgląd sytuacji panującej na dachach budynków. Dzięki skorelowaniu modelu ze znanym odniesieniem akceptowalne było również odczytanie wymiarów m.in. kominów czy elementów instalacji.

W ten sposób po blisko dwóch tysiącach godzin spędzonych przed monitorami, hektolitrach wypitej kawy i niezliczonej liczbie konsultacji problematycznych zagadnień dotarliśmy do długo wyczekiwanego końca. Blisko 2800 m2 zabudowy przekładających się na około 4300 m2 powierzchni użytkowych dało w efekcie ponad 18 000 zamodelowanych obiektów. Niebagatelne liczby okupione niemałym trudem, lecz satysfakcja klienta jest najwyższym wyznacznikiem wysiłku włożonego w projekt, a my bogatsi o nowe doświadczenia, rozwiązane problemy możemy z czystym sumieniem dołożyć kolejne wyjątkowe budynki do naszego portfolio i śmiało dalej mierzyć się z czekającymi na nas nowymi wyzwaniami.